sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 12

Hej:)Przepraszam że tyle mnie tu nie było ale miałam małe problemy z komputerem,mam nadzieję że teraz już będzie lepiej:)Mam nadzieję że wybaczycie mi ten krótki rozdział następnym razem lepiej się postaram:)
Do następnej notki <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy się odwróciłam ujrzałam opanowaną twarz mojego ojca.
-Już myślałem że mnie unikasz.
-Ja?Niby czemu miałabym to robić?
-Bo byłem dwa razy u was i Ciebie nie mogłem zastać.
-A coś się stało?
-Mam dla Ciebie pewną propozycję?
-Tak.
-Hm ale to może nie będziemy o tym rozmawiać na ulicy.Może zjemy wspólny obiad i porozmawiamy przy okazji?
-Dobrze.
-To proponuję tą za rogiem małą restaurację.
-Może być chodźmy.
Przy stoliku panowała przez chwilę cisza,jego twarz była podobna do tamtej kiedy powiedział że odchodzi.
-Więc o co chodzi?-zapytałam niepewnie gdy złożyliśmy nasze zamówienie
-Doszliśmy do wniosku z Olivia.
-Z kim?-nie mogłam zapanować nad moim zdziwieniem
-To moja partnerka.-powiedział lekko zadowolony
-To ta sekretarka z twojego biura?-nadal nie mogłam w to uwierzyć
-Tak, córeczko.-"Córeczko"!? Pomyślałam że chyba zwariował  powoli zaczynałam żałować że zgodziłam się z nim tu przyjść
-Więc o czym tak z nią rozmawiałeś?-zapytałam lekko zirytowana tą sytuacją
-Nie chcę was stracić i po tym wszystkim powinniśmy się do siebie zbliżyć i  stać się jedną wielką rodziną.
-Słucham?
-Tak wiem że dla was jest to ciężkie,ale wiecznie nie możemy się nienawidzić jestem twoim ojcem,Katrin.
-W takim kim jest Olivia dla mnie?-mówiłam to podkreślając każdy wyraz bardzo wyraźnie
-Katrin musisz to zaakceptować.I żeby zmienić ten negatywny twój stosunek do mojej partnerki pojedziemy na wspólne wakacje.
-Nigdzie nie pojadę.-powiedziałam stanowczo przez zęby
-Katrin ja się nie pytam czy chcesz z nami jechać.
-Więc po co?Ja nigdzie nie pojadę,przykro mi że wam zepsułam plany.Ale teraz muszę wracać do domu.-powiedziałam oschle
-Jak chcesz,ale ja się tak łatwo nie podam.
-Cześć tato.-zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Od razu po powrocie położyłam się i zasnęłam jak na jeden dzień za dużo wrażeń.
Kiedy przebudziłam się usłyszałam jakiś duży ruch w domu,z przerażenia że mój ociec przyszedł do nas aż zakręciło mi się w głowie i jeszcze jego ostatnie zdanie przyprawia mi gęsią skórkę.
Ale na dole zastałam Carlosa z Kendallem który rozmawiał przez telefon:"Teraz jesteśmy u niej w domu jak ją znajdziemy damy wam znać."-Kiedy się rozłączył razem z Carlosem spojrzeli w moją stronę.
-Jest!-krzyknął Carlos
-Do tego cała i zdrowa.-dodał z ulgą K3. Przez chwilę patrzyłam się na nich nie rozumiejąc o czym o nim mówią
-Nic Ci nie jest?Wiesz jak nas wystraszyłaś.-mówi z przerażeniem Carlos
-Ja tylko chciałam sprawdzić co się dzieję na dole.-mówię jeszcze nieprzytomna
-Dobrze się czujesz?-zapytał zaniepokojony Carlos
-Tak.A kogo szukacie?Może to szybciej znajdę,- oboje zaczęli się śmiać
-Ciebie szukamy.-powiedział rozbawiony Carlos
-Mnie?-powiedziałam zdziwiona
-Tak.Tak słabo wyglądałaś jak Cię ostatni raz widziałem.Bardzo nas przestraszyłaś.
-Przepraszam,ale myślałam że mnie nienawidzicie.
-Katrin przestań to nie tak.To my musimy Cię przerosić. Wybaczysz nam to?
-To Wy już wiecie?
-Tak przyznały się że to był środek przeczyszczający.
-Jesteś bardzo na nas zła?-zapytał się Kendall
-Nie nie jestem.Może chcecie się czegoś napić?
-No pewnie.
Kiedy siedzieliśmy przy herbacie nie spodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi.

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Naprawdę, musiałaś zakończyć w takim momencie?! No nic. Czekam na nn.
    Pozdrawiam, Domi.

    OdpowiedzUsuń