piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 4

Myślałam że ta droga będzie jedną z tych które są spokojne,jednak jak zawsze Carlos musiał coś odwalić że minuty ciszy nie było.W każdej sekundzie nam bardziej padało na głowę.W pewnym momencie otworzyłam okno i krzyknęłam-Ratunku,psychopata,mnie dopadł! Z jego strony usłyszeć można było przeraźliwy śmiech i niestety zamknął mi okno i dodał gazu.
-K-Co Ty robisz?Chcesz nas zabić?-puściłam mu oczko
-C-Boisz się mnie ?
-K-Ciebie?Ależ owszem.-słowa z ironią-w tedy przyspieszył jeszcze bardziej
-C-A teraz?-jego mina nic nie chciała zdradzić co chcę zrobić.
-K-Taak!Proszę Cie uspokój się.Będę już grzeczna.
-C-Aby na pewno?-widać było że ta sytuacja mu się podoba.
-K-O tak mówię całkiem poważnie.-mina słodkiego pieska 
W tym momencie raptownie zahamował pod wielką bramą za którą nic nie było widać
-C-Ufasz mi?-cwana mina 
-K-Teraz już chyba nie.-I oboje się roześmialiśmy
-C-To chyba czy na pewno?
-K-Ja bym Ci nie ufała,takiemu wspaniałemu mężczyźnie jak Ty.
-C-W takim razie mam dla Ciebie dobrą i złą wiadomość.Od której mam zacząć?
-K-To to od złej.-teraz to mogłam się wszystkiego spodziewać.
-C-Zła jest taka że nasza podróż się skończyła.A dobra że jesteśmy prawie na miejscu.
-K-Prawie?-W tym momencie otworzyła się brama i Carlos zaczął powoli wjeżdżać.
-C-To jesteśmy na miejscu.-uśmiechnął się do mnie
-K-Ale mnie wystraszyłeś.-Szturchnęłam go w ramię.
-C-Ależ przepraszam,królewno.-puścił oczko i wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.Kiedy wysiadłam zobaczyłam to co zasłaniała wysoka brama.Ogromną wille z ogromnymi oknami.Carlos wziął moją walizkę i ruszyliśmy w stronę drzwi,a zza drzwiami było jeszcze piękniej.
-C-To może małe zwiedzanie?
-K-No pewnie.- Ruszyliśmy na górę, a tam minęliśmy pięć sypialni,małe studium nagrań,gabinet.
-K-Jej jak tu pięknie masz.
-C-Ale nie aż tak pięknie jak jest piękna niewiasta stojąca koło mnie.
-K-Ty poeta.Lepiej pokaż mi moją komnatę.-Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-C-Z miłą przyjemnością.-I pociągnął mnie za sobą.I otworzył drzwi a zza drzwiami zobaczyłam duże łóżko a po dwóch stronach stały szafki nocne(z białego drewna) z lampkami i przy ścianie komoda(z takiego samego koloru).Bardzo się zdziwiłam że są jeszcze kolejne drzwi chyba Carlos zauważył moje zdziwienie
-C-Stwierdziłem że lepiej Ci będzie gdy będziesz miała swoją własną łazienkę.
-K-Naprawdę?Jesteś kochany.
-C-To nie jest ten moment w którym powinnaś rzucić mi się na szyję?-cwaniacka mina
-K-Rzucić Ci się może poduszka na szyję.-W tej samej chwili rzuciłam w niego poduszką nie wiedząc jakie będą jej konsekwencje. Rozpętała się wojna na poduszki,w pewnym momencie tak dostałam po głowie aż mnie przyćmiło i spadłam z łóżka.
-C-Żyjesz?-nabijał się ze mnie.
-K-Ał!-wstał i pomógł mi wstać.
-C-Coś Cię boli?
-K-Tak,czoło mi rozwaliłeś.-jak zobaczyłam jego przerażoną minę nie wytrzymałam i buchnęłam śmiechem
-C- Z czego się śmiejesz?Przecież czoło masz rozwalone.-poważny był jak nigdy,a ja nie umiałam się opanować i banan na twarzy sam mi się rysował.
-K-Hahaha Szkoda haha że hahaha nie widzisz swojej miny.-z trudem wydobyłam resztki siły
-C-Ja idę po apteczkę,bo widzę że na tym czole się nie skończy.Nie ruszaj się z stąd zaraz wracam.-Po chwili wrócił z małą apteczką.
-C-Teraz może trochę zapiec.(i przykleił plaster)Hmm..to może ja w ramach przeprosin ugotuję coś na kolację i widzimy się na dolę.
-K-Hmm kolacja powiadasz,a bezpieczna będzie?-puściłam mu oczko
-C-Jak najbardziej.Za pół godziny widzę Cię na dole.
-K-Tak jest.-przyjęłam pozę wojskowego.Carlos się tylko uśmiechnął i wyszedł zamykając drzwi za sobą.Wiec postanowiłam się rozpakować się. Pochowałam ubrania do komody i poszłam wziąć szybki prysznic.Gdy wyszłam z łazienki stwierdziłam że może jeszcze coś pomogę Carlosowi. Po zapachu odnalazłam kuchnie.Gdy miałam już wchodzić usłyszałam głos damski.I już miałam się wycofywać Carlos wyszedł
-C-Ooo znalazłaś mnie,a już miałem po Ciebie iść.
-K-Widzę że masz gościa to ja wrócę do siebie nie chcę Wam przeszkadzać.
-C-Przestań.Chcę żebyście się poznały.-Złapał mnie za rękę i wprowadził do kuchni.
 Koło stołu stała niska zgrabna blondynka. I podeszła do nas uśmiechając się do mnie.
-C-(skierował się w stronę Alex)Alex to jest moja kuzynka Katrin(skierował się w moją stronę),Katrin to jest moja dziewczyna Alex.
-Alex-Hej.Bardzo miło mi Cie poznać,Carlos wiele razy o Tobie wspominał.
-Katrin-Tak,naprawdę.Bo przy mnie ciągle opowiada o Tobie.-uśmiechnęłam się
-C-Zapraszam do stołu,moje panie.Zapraszam na moją popisową sałatkę mam nadzieję że będzie Wam smakowała.-Nałożył najpierw Alex,a później mi (szepnął mi do ucha"dziękuję").
Przez moment była cisza,pierwsza odezwała się Alex. Pochwaliłyśmy Carlosa za jego talent kulinarny.Wtedy nabrałam odwagi,aby zapytać jak się poznali.Okazało się że na planie wpadli na siebie i Carlos w tym momencie pił wodę która wylała się na bluzkę Alex.Gdy tak gadaliśmy Carlos krzyknął-Kurde jest już po północy.
-A-Już tak późno.To ja będę się zbierała.
-C-Przestań przenocujesz u nas.(Alex kiwnęła głową na znak że się zgadza)A Ty Katrin na którą masz do szkoły?
-K-Na 9,to ja już się będę zbierać do siebie.
-A-A o której kończysz?
-K-O 12.30.-aż się zdziwiłam
-A-To może przyjadę po Ciebie i pojedziemy do centrum handlowego?-puściła mi oczko a Carlos kiwał głową żebym się zgodziła.
-K-Ok.Czemu nie.
-A-To jesteśmy umówione.
-K-Tak,będę czekała na parkingu.To dobranoc.
-C-A buziak na dobranoc?
-A-Zgadzam się z Carlosem.-Wiec posłusznie pocałowałam ich w policzek.
-K-Dobranoc i nie siedźcie za długo.
-C-Nie będziemy zaraz się też kładziemy.Dobranoc.
I poszłam na górę do swojego pokoju.Przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie! Mam nadzieję że podoba Wam się ten rozdział.Na początku chciałam Wam podziękować za komentarze i opinie.I zachęcam Was do komentowania :)

1 komentarz: